albo scenarzyści filmu. O filmie wiedziałem tylko, że jest to musical. Zaczyna się od tego, że chłopak śpiewa jaki jest samotny, w depresji i ogólnym zagubieniu w swoim życiu. Całkiem uniwersalne problemy z którymi mogą zmagać się ludzie pod każdą szerokością geograficzną. Następnie zdarzenie, którego się nie spodziewałem. Samobójstwo w musicalu. Myślę, i co dalej, będą śpiewać na pogrzebie. Nie, śpiewają wesoły utwór o tym, jak Evan wraz z występującą w tej scenie osobą która targnęła się na życie, wymieniali się fałszywą korespondencją. Brzmi niedorzecznie, wygląda jeszcze absurdalniej. Film tworzy olbrzymi dysonans. Z jednej strony, jak już wspomniałem, depresja, samotność, poważne tematy. Zaś z drugiej, chłopak który okłamuję rodzinę samobójcy patrząc im w oczy. Widz ogląda to z niedowierzaniem. Z każdą sceną główny bohater staje się coraz większym psychopatą. Weźmy na przykład rozmowę z siostrą denata, kiedy ona pyta Evana co znaczyły słowa w pierwszym liście o niej samej. Przecież widz wie, że te słowa należą do Hansena , a w dodatku dostajemy piosenkę miłosną brata do siostry, która tak naprawdę jest piosenką chłopaka, który się zakochał. No po prostu brak słów. Pierwszy komentarz od założenia konta. Musiałem.
Film jest beznadziejny. Główny aktor to porażka, Amy Adams wygląda jak świnka Piggy, jedynie Moore daje radę. Piosenki beznadziejne, głupoty w scenariuszu i logiczne błędy między innymi te co wymieniłeś, jeszcze kilka rzeczy mógłbym dodać, ale szkoda mi czasu poświęcać więcej na cokolwiek związanego z tym filmem.
Zgadzam się, to olbrzymi problem tego filmu. Evan jest głównym bohaterem, reżyser ewidentnie chce, by widz mu współczuł. No, ale jak można współczuć człowiekowi, który zachowuje się jak kompletny socjopata. Mógłbym zrozumieć jedno kłamstwo, które wyszło z takiej jego nieporadności. Jednak niemal cały film Evan brnął w kłamstwo tworząc fałszywe maile, opowiadając fałszywe historie, czy wręcz śpiewając siostrze Connora co Connor o niej opowiadał. Mógł się wiele razy wykręcić z tej sytuacji, bądź po prostu zignorować temat i do rodziny Connora nie przychodzić. On jednak wolał ich wykorzystywać, bo mu było wygodniej. Jakim cudem reżyser pomyślał, że taką postać da się polubić i kibicować?
Do tego dochodzi sam aktor... Nie dość, że gra raczej słabo (te wszystkie tiki Evana były irytujące), to jeszcze wygląda jak dorosły facet. Przez to nie można nawet zrzucić na to, że Evan był młody, nieroztropny i naiwny.