Julianne Moore już od jakiegoś czasu jest dla mnie gwarancją złego filmu. Czy to złe sequele dobrych filmów ("Jurassic Park 2", "Hannibal") czy jakieś artystyczne nudziarstwa ("Miasto ślepców"), czy niemrawe filmidła klasy C "Życie, którego nie było", "Next"). Nawet tak przez wszystkich chwalone "Ludzkie dzieci" w ogóle mi nie podeszły. No powaznie, patrzę tu po jej filmografii i widzę, że widziałem z nią dziesięć filmów, z czego dziewięć (czyli wszystkie prócz "Ściganego") w ogóle mi się nie podobało. A i najnowszy film z jej udziałem, "Siódmy syn", zbiera od recenzentów tęgie baty.
I przez to chyba nie przepadam za tą aktorką. Zawsze jak ją widze w filmie, automatycznie przychodzi mi na myśl "Oj, to będzie gniot". Co muszę obejrzeć, żeby zmienić zdanie i żeby Moore zaczęła mi się jakoś lepiej kojarzyć?
No tak, od dawna miałem to obejrzeć i ciągle nie znajduję czasu. Trza się będzie wreszcie za to wziąć...